- Ja? - spytałem ze zdziwienia. Kręciłem głową na wszystkie strony, nie dostrzegając jednak żadnej różnicy. Raczej się nie zmieniłem, chyba że może futro trochę zgęstniało na zimę. Wilczyca tylko się uśmiechnęła, a znając ją raczej odpowiedzi od niej nie uzyskam. Noc była gwieździsta i jeszcze nie wyczerpani sennością wpatrywaliśmy się w gwiazdozbiory, a ja nadal myślałem o słowach Larisy. Jednak po krótkim czasie oparliśmy swoje pyski na łapach i zmorzył nas głęboki sen. Noc przebiegła bez niechcianych pobudek. Wczesnym rankiem zamiast księżyca oślepiło mnie słońce, jego ciepłe promienie smagały moją twarz.
- Opalasz się? - spytał głos z tyłu. Nagle podskoczyłem wystraszony i spojrzałem na waderę.
- Tak, tak, Ciebie też miło widzieć. - powiedziałem sarkastycznie, lekko urażony, zawstydzony.
- No już nie gniewaj się. -powiedziała próbując mnie uspokoić. Tutaj uśmiechnąłem się z lekką nutką ,,zemszczę się'', albo oczywiście zapomnę na drugi dzień. Szliśmy razem tą samą dróżką w drogę powrotną, która wydawała się nie mieć końca. Jednak w końcu dotarliśmy na miejsce, mając przed sobą moją jaskinię. Już mieliśmy się żegnać, aż tu nagle z mojego mieszkanka wydobył się głośny hałas... Po chwili podobny, trochę cichszy się powtórzył...
Larisa?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz