piątek, 27 marca 2015

Od Larisy do Red'a

Czułam się dziwnie w obecności Meridy. Imię i smok bardzo mi sie spodobały. Szkoda mi było tylko jego matki... To tak jakby odebrać wilczycy jej szczenię. Która by się na to zgodziła? No raczej żadna...
-Ładne imię... -szepnęłam i podeszłam bliżej smoka. Po policzku poleciała mi łza... Dlaczego ja zawsze musiałam płakać?
-W końcu ja je wymyśliłem. -zaśmiał się triumfalnie Red. Patrzyłam to na waderę to na basiora. Oboje się śmiali i w sumie... ładnie razem wyglądali. Wilczur patrzył się na nią... inaczej niż na mnie. Może oni jednak są razem? Może coś ich łączy? Lepiej będzie, gdy zostawię ich samych.
-Ja.. muszę iść. -warknęłam, a do oczu znów napłynęły mi łzy. Miałam dosyć. Cały czas tylko płaczę i płaczę.
-Nie zostaniesz pooglądać Dymka? -spytała łagodnie wadera. Może chciała być miła?
-Niestety... -szepnęłam smętnie i powoli oddaliłam się w stronę jaskini. Przez cały czas zastanawiałam się nad Red'em i Meridą. Nie wiem czemu nagle tak mnie to zainteresowało. Chyba chciałam żeby ktoś patrzył się na mnie jak on na nią... A może tylko mi się zdawało? Szłam powoli, ociągając się. W pewnym momencie postanowiłam, że udam się na Urwisko. Po prawie godzinie wolnego marszu doszłam. Powoli weszłam na zboczę i na wysunięty głaz. Niebo była zachmurzone i chyba zbierało się na deszcz. Nie wiedziałam co teraz robić. Czy skoczyć? Czy może wrócić i pogadać z Red'em prosto w oczy? Chyba będę musiała sama odpowiedzieć sobie na wszystkie pytania. Położyłam się na samym końcu skały i pozwoliłam zawisnąć mojej głowie, by dyndała spoglądając w przepaść. Na samym dole znajdowała się rzeka... Cała okolica wydawała mi się smętna i ponura. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam jakieś szelesty, ale nie zamierzałam wstawać. Po chwili usłyszałam ryk, ale i w tym momencie nie wstałam. Po co? I tak chciałam zawsze zginąć. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Nagle poczułam zapach ognia i smród palonej sierści. Teraz musiałam się podnieść. Zobaczyłam, że pali mi się końcówka ogona, więc szybko zgasiłam ogień plując na niego strużką wody. Podniosłam wzrok i zobaczyłam potężną smoczycę. Wyglądała jak matka Dymka. To musiała być ona. Chciałam zostać na miejscu i pozwolić się pożreć, ale wiedziałam, że będzie szukać jaja aż go nie znajdzie. Muszę, więc ostrzec Red'a i przekonać go do oddania smoka jego matce. Wzbiłam się w powietrze i udałam się do wilków. Po krótkiej chwili doleciałam. Słyszałam smoka gdzieś w oddali.
-Red! -krzyczałam zlatując na ziemię. -Musicie uciekać i zostawić Dymka w spokoju! Jego matka tu jest!
-Nie zamierzam go oddawać... -warknął niezadowolony. -A może... ty jesteś zazdrosna i jak my odejdziemy ty przechwycisz smoka i z nim uciekniesz?! -warknął.
-To tu zostań i z nią walcz! -odwarknęłam i wytarłam resztki po łzach. Poczułam teraz jakąś siłę... Nagle zza drzew wyszła rozwścieczona smoczyca. Nie chciałam żeby zginęła... Lepiej po prostu oddać jej synka...

(Red?)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Made by Schizma