sobota, 21 marca 2015

Od Deathre do Crothara

-Witam Milorda!-odparłam z uśmiechem.
-Gdzie tym razem idziemy?-zapytał Crothar.
-Najpierw muszę upolować śniadanie.-oznajmiłam.
-Więc do lasu łowów?-spytał basior. Ja pokiwałam twierdząco głową. Ruszyliśmy, co chwila się śmiejąc. Po chwili piaszczysta droga zmieniła się w trawiastą i porośniętą mchem ścieżkę. Powoli zbliżaliśmy się do lasu. Drzewa rosły tam gęsto, a w powietrzu dało się wyczuć wyraźny zapach zwierzyny. Pełne menu, do wyboru, do koloru. Ptaki wesoło śpiewały na gałęziach, a motyle fruwały w powietrzy. Było po prostu pięknie. W oddali zauważyłam stado danieli, składające się z trzech samic i jednego młodego. Podeszliśmy bliżej. Zaczaiłam się w krzakach. Crothar był kilka metrów odemnie. Wiatr wiał w naszą stronę, co ułatwiało polowanie, gdyż daniele nie mogły wuczuć naszego zapachu. Gdy tylko jakaś nieostrożna samica zbytnio się zbliżyła, skoczyłam na nią i wbiłam się w jej szyję, robiąc przy okazji obrót w powietrzu. Uwielbiam to robić. Crothar złapał młodego daniela, gdyż nie był tak bardzo głodny.

Po skończonym posiłku miałam ochotę pozwiedzać watahę, gdyż jeszcze nie rozeznawałam się dobrze w terenie.
-Chodźmy nad urwisko.-zaproponował basior. Zgodziłam się. Droga trwała pół godziny. W końcu dotarliśmy. Widok był niesamowity.
-Niezły widok, co nie?-powiedziałam.


<Crothar?>

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Made by Schizma