poniedziałek, 19 stycznia 2015

Od Larisy do Willa

Stałam na dużej łące i czekałam co będzie dalej. Niebo było przesłonięte lekkimi chmurami, a gdzieniegdzie widać było promienie słońca. Tak długo czekałam, aż zawita wiosna. Wydawało mi się, że to całe wieki! Lubiłam zimę, ale bez przesady. Wstałam i zaczęłam iść nad wodopój. Lekki wiatr kołysał moje futro, a promienie coraz bardziej chciały wyjść zaa chmur. Było pięknie i miło. Byłam całkowicie sama co dawało mi wielkie pocieszenie. Gdy tak szłam poczułam na grzbiecie coś zimnego.
-Czyżby znów śnieg? A może pierwsza mżawka? -szepnęłam do wiatru. Byłam jeszcze młoda, więc cały czas doświadczałam nowych przeżyć. Wiedziałam też, że możliwe jest, że ludzie znów błędu tu wpychać swoje okrutne nogi i węszyć. W końcu zaczęła się wiosna... -Ludzie... Kto ich rozumie? -powiedziałam ciszej z obawy, że ktoś za mną stoi. Po kilkunastu minutach doszłam nad wodopój. Na moje szczęście nikogo tam nie było. Położyłam się i spojrzałam na drzewa. Zaczynały wypuszczać małe pąki, a na ziemi puszczała trawka. Zamknęłam oczy i leżałam. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Od razu skoczyłam na równe nogi.
-Yyy..... Cześć? Jestem Will. -powiedział basior uśmiechając się. Byłam trochę zmieszana tym co zaszło.
-Hej. Larisa. Miło mi -odwzajemniłam uśmiech.
-Jesteś tu nowa, więc... może chcesz żebym oprowadził Cię po watasze? -spytał basior pogodnym głosem.
-Mogę się w sumie przejść... -nie byłam pewna co robię i czemu się zgadza.

(Will?)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Made by Schizma