środa, 28 stycznia 2015

Od Larisy do Reda

- Nie możesz! -próbowałam protestować - Nikt nie będzie go śledził. -powiedziałam stanowczo i spojrzałam w oczy Reda. Wiedziałam, że nie bardzo coś zdziałam.
-A znasz go? -spytał zirytowany. -Powiedziałaś, że poznaliście się przed chwilą, więc nie znasz go! Może on tylko udaje i.. zresztą nie powinien przebywać na terytorium watahy. Nie jego watahy...
-Nic mi nie będzie. -spróbowałam go uspokoić. Miał rację co do terytorium. Niepotrzebnie ze mną wtedy został. Will pewnie jest na mnie zły. -To, że go nie znam nie oznacza, że jest zły. 
-To w końcu mam go śledzić czy nie!? -przerwał nam Lorcan. Patrzyłam się to na niego to na Reda. Nie mógł mi zrobić takiego świństwa. Owszem nie wiedziałam co dokładnie ode mnie chciał. Wszystko było wtedy takie... dziwne. Najpierw byłam przez niego uwięziona, a on potem mnie uwalnia i proponuje przyjaźń.
-Tak. -powiedział Red. Miałam mieszane uczucia. Możliwe, że te jego toksyny tak na mnie wtedy podziałały. -Larisa? Musisz się zgodzić... Nie chce żeby Ci się coś stało. -dodał i uśmiechną się.
-No... dobra. -popatrzyłam na brata Reda. Uśmiechał się.
-To powiecie jak wygląda? -spytał Lorcan.
-Ma skrzydła i jest biały. Na lewej przedniej łapie ma... taki czerwony.. chyba bandaż -mówiłam i próbowałam przypomnieć sobie wygląd Hirona. - I miał bujną czerwoną grzywę... i gdzieniegdzie na grzbiecie zielone pręgi. -powiedziałam. Red lekko mnie szturchną i uśmiechną się. Wiedziałam, że chce dobrze, ale nie wiedziałam czy robi dobrze. Co jak się o tym dowie i co gorsza wpadnie w jakąś furie?
-Hiron... Coś mi to mówi. -zastanawiał się Lorcan. - Będę tu przychodził codziennie albo co dwa dni o zachodzie słońca. -powiedział po czym uścisnął Reda, a przede mną ukłonił się. Byłam zawstydzona i zdziwiona, że rozmawiam z duchem. Wiedziałam, że Red będzie musiał mi to wszystko wytłumaczyć. Basior znikł... Przyznam, że to było przerażające, a zarazem niesamowite.
-Powiesz mi co się stało Twojemu bratu? -spytałam łagodnie. Zobaczyłam, że Red lekko się uśmiecha, ale był też trochę smutny. Było już prawie całkiem ciemno. Księżyc unosił się w górę dając niebieskie światło...
-Pełnia. Ahhh... -szepnęłam.
-No... Szykuj się, że dziś śpisz z ochroniarzem. -zaśmiał się Red i wywalił mnie na ziemie. Pamiętałam ten gest jeszcze z dawnych lat.
-Zaczynasz ze mną?! -warknęłam. I zaczęłam gonić basiora. Dawno nie czułam się taka szczęśliwa. Wywaliłam Reda na ziemie po czym sama położyłam się na trawie. Zaczęłam szukać basiora. Nigdzie nie mogłam go znaleźć!
-Red?! -krzyknęłam. Czułam, że coś jest nie tak. Nigdzie go nie było. Usłyszałam cichy szmer.
-Szukasz mnie? -nagle ktoś szepnął mi do ucha. Szybko odwróciłam się do tyłu i skoczyłam na tego kogoś... okazało się, że to Red.
-I to uważasz za dbanie o mnie? -spytałam i zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wstałam i zaczęłam iść do jaskini. Basior szedł mną. Czułam się trochę niezręcznie. Położyłam się na brzegu jaskini, gdzie miałam piękny widok na księżyc i jezioro... Poczułam, że Red położył się obok. Wtuliłam się w niego mocniej. Leżeliśmy tak razem i patrzyliśmy się na jezioro... Basior polizał mnie i szepnął:
-Dobranoc księżniczko...
-Dobranoc królewiczu... -odszepnęłam.
                              
                                                     * * * * *

Nagle poczułam chłód. Otworzyłam oczy. Nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam.
-Ale mi się super spało... -powiedziałam i zorientowałam się, że Reda nie ma. -Red? -wstałam i wyszłam z jaskini. Zobaczyłam jak idzie, niosąc coś w pysku. Uśmiechnęłam się. Basior zostawił królika na ziemi.
-Dzień dobry. Porannym ptaszkiem to ty nie jesteś. -zaśmiał się. -Jedz. -dodał. Okazało się, że byłam strasznie głodna. Red tylko patrzył jak jem i się śmiał.
-No co? Byłam głodna. -powiedziałam kończąc gryść. Po chwili zowientowałam się, że zjadłam całego króla. -Przepraszam. Nawet nie wiedziałam, że zjadłam wszystko. -spojrzałam przerażona na basiora. Ten tylko się głośno zaśmiał.
-Wiedziałem, że zjesz całego. Dlatego ja swojego zjadłem już na miejscu... tam.
-Szkoda mi trochę tych króliczków. -szepnęłam dość głośno. Red tylko się na mnie popatrzył i uśmiechną się. Słońce właśnie było w zenicie. Nawet nie wiedziałam kiedy to minęło, a może tyle spałam?...
-Może masz ochotę na spacer? -spytał po chwili.
-Z chęcią się przejdę. -odpowiedziałam. Postanowiliśmy pójść nad wodopój. Robiło się coraz cieplej. Gdy doszliśmy nad staw był tam też Will. Siedział całkiem sam.
-Dzień dobry. Nie przeszkadzamy? -spytałam i uśmiechnęłam się. Alfa wstał i również się z nami przywitał.
-Oczywiście, że nie. -odwzajemnił uśmiech.
-Przeproś... -szepnął mi Red do ucha i szturchnął. Zabolało. Wiedziałam o co mu chodzi.
-Chce Cię przeprosić Will... -zaczęłam. -No wiesz... za tego Hirona.
-Okej, Nic się nie stało. Po prostu wiesz.... wystraszyłem się, bo to obcy wilk, a ty należysz do mojej watahy i mam obowiązek Cię chronić.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się. Przynajmniej zrobiłam jeden dobry uczynek.
-Ja już muszę iść. -Will wstał i odszedł. Zostałam sama z Redem. Usiadłam a on obok mnie.

*Dwie godziny później*

-Wracamy? -zapytał Red. Trochę nie chciało mi się wracać, ale w końcu postanowiłam pójść do jaskini. Zaraz miał przyjść... Pojawić się Lorcan. Po pół godziny marszu dotarliśmy przed mojego legowisko. Usiadłam i razem czekaliśmy na jakieś wieści.
-Słońce zachodzi. -zauważyłam. Nagle pojawiła się mgła. -Skąd?? -nie mogłam ukryć zdziwienia. Skąd mgła o tej porze i w taką pogodę. Po chwili z mgły wyłoniła się postać wilka, brata Reda.
-Siemanko. -uśmiechnął się.
-Cześć. -odpowiedział Red. Nie miałam czasu na jakieś braterskie powitania.
-I co?! -spytałam szybko.

(Red?)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Made by Schizma