niedziela, 3 lipca 2016

Od Jonathan'a CD Jasminy

Spuciłem wzrok. O co tu w ogóle chodziło? Wszystko mi się całkowicie poplątało, nie byłem w stanie ogarnąć swoich myśli, ani czegokolwiek innego. Wszystko nagle stało mi się zupełnie obce, inne... Sam już nie byłem pewien niczego...
Wadera poszła gdzieś, pozostawiając mnie sam na sam z jej ostatnio wypowiedzianymi zdaniami. Co ona mi pieprzyła?! Już nic nie rozumiałem... Jedyne co pojąłem - to to, że Jasmina jest w niebezpieczeństwie. 
~*~ 
Pobiegłem poszukać Jasmin i niebawem odnalazłem należącą do niej jaskinię. Przez chwilę stałem nieruchomo przed jej mieszkaniem. Słyszałem niewyraźną rozmowę dwóch wilków - oba głosy dobrze mi znane. Po chwili do moich uszu dobiegł wrzask wadery i natychmiast wbiegłem do środka. Ujrzałem Jasminę i stojącym przed nią ogromnym białym basiorem, który właśnie rzucił się na nią powaliwszy samicę na ziemię. Zjerzyłem sierść i zacząłem warczeć z zmarszczonym pyskiem na wilka. Osunął łapy z Jasminy i odwrócił łeb w moją stronę. Uśmiechnął się do mnie złowieszczo.
- Tyle czasu minęło... I znowu się spotykamy... – powiedział basowym, spokojnym głosem. – A TY NIE RUSZAJ SIĘ Z TĄD! – warknął do Jasmin, która właśnie chciała się podnieść z ziemi.
- Nie będziesz mi rozkazywał, jak małemu szczeniakowi – powiedziała. W odpowiedzi basior przycisnął masywną łapą waderę do podłoża. Jęknęła z bólu.
- Zostaw ją... – wyszeptałem, czując jak wzbudza się we mnie wściekłość. 
- Jonathan, nie wplątuj się w to... To tylko i wyłącznie moja wina, nie chcę, abyś też cierpiał! – powiedziała wadera.
- Już dawno zostałem w to wplątany. I nie raz cierpiałem przez niego – mruknąłem patrząc z pod oka na basiora. Ten tylko zaśmiał się szyderczym, basowym tonem.
- Zapomniałem zapytać, czy pozdrowiłeś ode mnie swoich rodziców?
- Przestań! – wrzasnąłem.
- Ah, no tak. Zapomniałem, iż debatują sobie na cmentarzu... od jakichś czterech lat... – drażnił się ze mną. – Ahh, ta moja skleroza... – dodał. Rzuciłem mu się do gardła, ale on w ostatniej chwili obronił się. Odrzucił mnie z ogromną siłą wolną łapą na bok, tak że wylądowałem na ścianie i bliski nieprzytomności osunąłem się z niej. Ostatnie co widziałem to jak wilk pochylał się nad Jasminą gotowy ją zabić.
- Jas... wybacz mi, że nie zdołałem ci pomóc... – wyjąkałem ostatkami sił.

<Jasmina?> Ciekawie się robi C:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Made by Schizma