poniedziałek, 4 lipca 2016

Od Jasminy Cd Jonathan

- Jonathan... Stary dobry basior... tylko, że jest jedna mała sprawa... Osobowości ci się pomyliły! - warknął biały basior
- O co ci chodzi? - zapytał resztką sił
- O to, że to nie ja zabiłem twych rodziców, był to mój brat... Przyjmuje dzięki niemu duże oklaski... - warknął i zawył
Po chwili do jaskini wbiegł większy i bielszy basior - Zuma.
- No bracie muszę powiedzieć, że się spisałeś - dwie pieczenie na jednym ogniu! - warknął ten większy
Po chwili znalazłam siłę i wstałam.
- Jasmin! Oni cię zabiją! - krzyknął Jonathan i zaczął zamykać oczy
- Nie zabiją, spokojnie... -
- Nasza malutka Jasmin... Zawsze spychana w dół... - powiedział mniejszy basior
- A tak w ogóle: To mnie powinien należeć się czas! Jestem starszy! A nie jakieś głupie pioruny! -
- To ty je powinnaś dostać! - warknął
 - Moja wina, że matka wam nie dała?! -
Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał Jonathan.
- Jasmin, o czym oni mówią? -
- O niczym leż - powiedziałam  - Skoro jesteście starsi i silniejsi to pokażcie na co was stać! -
- Ha! Chyba z nas żartujesz! Nie poświęcamy mocy byle komu! -
- BYLE KOMU?! -
- Z resztą jak ci tak bardzo zależy... Zabijemy cię jednym piorunem... -
Wybiegłam z jaskini. Kunga zaczął zbierać pioruny, a Zuma zwołał potężne chmury burzowe.
- Wiecie, że męczycie się za nic? - uśmiechnęłam się sztucznie
- Ale warto się pomęczyć, żeby cię załatwić - warknął któryś z nich
Gdy już miałam oberwać piorunem odsunęłam się i zatrzymałam czas. Mam trochę czasu. Pobiegłam do lasu. Zbierałam świetnie znane mi rośliny. Wróciłam przed jaskinię. Ułożyłam z zachowanych po matce kamieni krąg. Włożyłam w niego troszkę popiołu i roślin. Z reszty zrobiłam opatrunek na rany Jonathana. Leżał nieruchomo, a dwa basiory były w powietrzu. Rozpaliłam ogień. Chmury rozeszły się i nastała noc. Na niebie pojawiło się miliony gwiazd, a w śród nich głowa wilka.
Wznowiłam czas. Jonathan leżał w jaskini, a Zuma i Kunga podeszli do ognia z podkulonym ogonem. To jest jedyna osoba, której się boją - matka. Po wykładzie z zachowania basiory posprzątały to co rozwaliły. Niestety Zuma nie mógł zwrócić rodziców Jonathanowi... Niestety, ale matka dała mi coś w zamian... Gdy wszystko wróciło do normy ogień znikł tak samo jak basiory i wilk na niebie. Jonathan wyszedł z jaskini. Był uleczony.
- Co to było?! - zapytał
- Nic -
- Jak to nic?! Mogliśmy zginąć! -
- Ale nie zginęliśmy -
- Wszystko wróciło do normy, ale gdzie są moi rodzice? -
 - Są szczęśliwi uwierz mi. Matka dała mi coś dzięki czemu będziesz mógł się z nimi skontaktować dwa razy -
- Tak? Takie coś w ogóle istnieje? -
- Istnieje uwierz. Chcesz z tego skorzystać? -
- Jasne! -
 Ułożyłam nowe kamienie w krąg. Włożyłam trochę liści brzozy i polałam to kroplą jakiejś substancji. Po czym zapaliłam to specjalnym ogniem. Po chwili znów nastała noc, a na niebie pojawili się rodzice Jonathana.

Jonathan? Jak czegoś nie rozumiesz to pisz na howrse, żeby później nie było, że powieszasz historię ;)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Made by Schizma